Czwartek, 25 Kwiecień 2024, 01:20
Witaj Gość
Główna | Rejestracja | Wejdź | RSS

Sekcja Genealogiczna

Artykuły

Główna » Artykuły » Indeks » Z archiwalnej półki

Historia rodzinna: Tajemnica czwartego pradziadka

Czwartego pradziadka i prababkę, inaczej przodków siódmego szczebla mojego drzewa rodowego znalazłam w Pomykowie. Niewiele o nich wiem i droga do ich odkrycia jest bardzo trudna.

Pradziadek miał na imię Jan i dziwnie brzmiące nazwisko Leskaur. Jego żona Marianna o której teraz nieco więcej mam wiadomości pochodziła prawdopodobnie z rodziny osadników niemieckich albo austriackich. Nazywała  się Ferenstein.

Ferensteinowie byli rodziną młynarzy. Ci najstarsi mieszkali w wiosce Górny Młyn niedaleko Pomykowa. Osada była mała. W 1827 roku w Górnym Młynie były trzy domy i czterdziestu dwóch mieszkańców. Przez wieś przepływała rzeka Trynka a w jej zakolach było jeziorko. Była więc woda. Młyny tutaj mogły powstać i solidnie pracować.

Mimo tych wieści które zdobyłam, pradziadek Jan Leskaur był i zawsze jest dla mnie tajemniczy.

Przerzucając wiele kart dostępnych dokumentów nigdy nie znalazłam imion jego braci, sióstr czy rodziców którzy by mu towarzyszyli tu w Polsce. On nie miał nikogo.

Jedyny dokument potwierdzający jego istnienie to akt ślubu z Marianną Ferenstein w Górnym Młynie z dnia 29 stycznia 1760 roku.

Dlaczego w Górnym Młynie?

Zapewne jego wybranka, moja prababka, miała tam swoich bliskich. Taki był wówczas obyczaj – ślub był tam, gdzie istniało gniazdo panny młodej.

Po ślubie na stale wrócili do miejsca gdzie wcześniej osiadł Jan, do Pomykowa.

I znowu zadałam sobie pytanie, dlaczego do Pomykowa? Co wiązało Leskaura z tą miejscowością?

Ta zagadka była łatwa.

W Pomykowie istniała znana na całą Europę fabryka broni i tu właśnie pradziad będący zapewne rusznikarzem lub dobrym ślusarzem przywędrował do pracy i został na zawsze.

Nie ma więc w aktach koneckich jego metryki urodzenia, nie ma bo może zostawił ją na Słowacji. Jego nazwisko fonetycznie przypominało mi nazwiska tam właśnie występujące.

Wydaje się, że przybył do Pomykowa kilka lat przed ślubem. Zapewne miał wówczas   25-30 lat. Był więc dorosłym, biegłym w swoim fachu młodym człowiekiem, urodzonym pewnie między 1725 a 1730 rokiem. Stworzył wielką rodzinę. Miał dziesięcioro dzieci, w tym czterech synów.

Ostatnia jego córka, Salomea, urodziła się w 1783 roku.

Jeszcze w 1787 w Pile Jan był chrzestnym dziecka znajomych czy sąsiadów. Potem ślad po nim zaginął. Być może umarł przed rokiem 1790.

Marianna odeszła w dniu 29 marca 1824 roku w Pomykowie. W odnalezionym akcie zgonu jej zięć a mój trzeci pradziadek, mąż Agnieszki Leskaurownej i syn zmarłej Mateusz Michał  zawiadamiają, że wdowa po Janie – Marianna  przeżyła więcej niż sto lat.

Takie oświadczenie powtarza się w oficjalnym akcie zgonu oraz pisanej po łacinie notatce kościelnej. Wydaje się więc, że urodziła się ona  około 1724 roku.

W odszukanych dokumentach z Górnego Młynie  i bliskiej okolicy przewijają się i inni Ferensteinowie –Józef, Stanisław, zapewne bracia prababki. Pada też imię Bartłomiej i Magdalena, najstarsze jakie znalazłam. Czyżby to rodzice  pokolenia Ferensteinów z Górnego Młyna? Ta wiadomość nie jest jeszcze udokumentowana.

Jedna z córek Jana i Marianny Leskaurów była moją trzecią prababką. Agnieszka Marcjanna urodzona w Pomykowie 14 marca 1773 roku została żoną Łukasza Kosiorkiewicza rodem z Górnego Młyna urodzonego 9 października 1767, syna Benedykta i Reiny.

Łukasz, mąż Agnieszki, był znanym rusznikarzem w Pomykowie. W roku 1811 został mianowany na mistrza rusznikarskiego.

Po ślubie Kosiorkiewicze mieszkali w Pomykowie. Rodzi im się również dziesięcioro dzieci.

Tu dnia 2 lutego 1839 roku umiera prababka Agnieszka Marcjanna. I w jej rodzinie powtarza się zawód rusznikarza. W ślad za mężem i bratem jej dwóch synów i mąż siostry, Salomei pracują przy wytwarzaniu  broni w pomykowskiej fabryce.

W świetle tych faktów wydaje się, że Jan, mój tajemniczy pradziad był też rusznikarzem i w tym kierunku kształtował profil swojej rodziny.

Takie są moje przypuszczenia. Teraz czeka mnie okres dalszych poszukiwań dowodów potwierdzających moje hipotezy.

Może tajemnica życia i pochodzenia Jana Leskaura i Marianny Ferenstein otworzy chociaż maleńką szczelinę aby ich wnuczka żyjąca prawie 250 lat później mogła ich poznać.  

Ewa Rejment

Kategoria: Z archiwalnej półki | Dodał: MarcinW (14 Pażdż. 2015)
Wyświetleń: 829 | Rating: 0.0/0
Liczba wszystkich komentarzy: 0
Imię *:
Email *:
Kod *: